Mamy tu więcej pytań niż jasnych, klarownych odpowiedzi. Zwykle pod koniec roku i na początku następnego pojawiają się podsumowania i prognozy. Mam jednak wrażenie (może mylne, ale na pewno bardzo subiektywne), że tym razem więcej mamy podsumowań aniżeli prognoz. Zawsze łatwiej pisać o tym, co już było niż próbować przewidzieć to, co dopiero nadejdzie.
Prognoza czasem zakłada jakiś okruch optymizmu, a niekiedy pełne nadziei spojrzenie w przyszłość. Prócz wyliczanki najrozmaitszych zjawisk, trendów traktowanych, jako kolejny krok w kierunku „nowego wspaniałego świata” super-nowoczesnych technologii pojawiają się też pytania i wątpliwości, na które coraz trudniej znaleźć jednoznaczne odpowiedzi.
Gospodarka Nibylandii
Oto zwykle hurraoptymistyczny Witold Gadomski, dziennikarz Gazety Wyborczej pisze esej „Witajcie w czasach nowej normalności” (płatny dostęp) o czasach niby-normalności (trochę tak jakby pisał o Nibylandii), w których nic już nie jest „normalne” ani też nie przypomina starych dobrych zasad ekonomii.
Gavyn Davies z Financial Times stawia pytania, o dalsze koleje polityki FED, o to, czy Chinom uda się zastopować narastające ryzyko krachu na rynku nieruchomości i czy sfera Euro nie pogrąży się w nieustannym stanie stagflacji (spadające ceny i rosnące bezrobocie), a w konsekwencji nie ulegnie rozpadowi? Przytacza też dość niejednoznaczne opinie innych komentatorów i ekonomistów.
Internet nie jest cool
Pełen lukru i umiłowania idei postępu świat innowacji, nowoczesności, krystalicznie sterylnych i ułatwiających życie technologii, wiara w „wolny Internet” mający minimalizować różnice społeczne, szczególnie te dotyczące dostępu do wiedzy powoli stanie się passe. Zaczynają pojawiać się opisy niebywałej koncentracji kapitału i władzy, rzadziej optymistyczne manifesty. Historia totalnej inwigilacji rozdmuchana przez Snowdena pokazała zupełnie inne, pytanie, czy bardziej „prawdziwe oblicze” Internetu?
„Środowisko Doliny Krzemowej” zaczyna być postrzegane podobnie, jak bohema z Wall Street. Ruchy Ocuppy, czy Anonymous nie przypominające dawnych zhierarchizowanych organizacji, a bardziej chaotyczny rój, rozsiewają tu i ówdzie wirus niezadowolenia, a nawet buntu − tym razem rodzącego się i rozrastającego się w cyberprzestrzeni. Rodzi się protest nie tylko skierowany wobec finansjery, banków, ale również technologicznych bossów.
Kapitalizm przynajmniej w ultraliberalnym wydaniu nie jest już taki cool, jak był jeszcze kilka lat temu. Coraz wyraźniej do świadomości przedostaje się fakt, że bez zadbania o sferę publiczną demokracja nie przetrwa. A sfera publiczna to również myślenie wspólnotowe i dbanie o najuboższych. Co dla wielu aktywnych i umiejących sobie radzić w świecie kapitalistycznym ludzi może być bardzo trudne do zaakceptowania.
Prywatność w centrum uwagi
Ochrona prywatności coraz bardziej staje się problemem. Snowden tylko to rozdmuchał. Na popularności zyskują techniki kryptografii. Mamy do czynienia z rosnącym napięciem. Pojawiają się książki. Wcześniej Cypherpunks. Wolność i przyszłość internetu, autorstwa, Julian Assange, a teraz podobną wydaje Wojciech Orliński. Jego książka nosi tytuł: Internet. Czas się bać. Oba teksty dewaluują dawne postrzeganie Internetu, jako oazy wolności. Rok 2014 będzie tylko kolejnym rozdziałem takich opowieści.
Europejskie zony
W Europie rodzi się opór wobec imigrantów. To już nie tylko partie narodowe, nacjonalistyczne, ale również umiarkowane centrum, czy konserwatyści szczególnie brytyjscy nawołują do poważnych ograniczeń związanych z imigracją. Nie tylko nawołują, ale swoje idee wprowadzają w życie. I wygląda na to, że w nowym roku takich pomysłów będzie znacznie, ale to znacznie więcej. Europa zaczyna podążać w nowym kierunku. Odwraca się od wolnej niczym nie skrępowanej przestrzeni, a zaczyna wprowadzać różne warianty segregacji i limity dostępu. Czy ma inny wybór? Przy kurczących się rynkach pracy, szczególnie w takich krajach, jak Hiszpania, czy Grecja pozostawienie otwartych na oścież wszystkich furtek zrodzi tylko nowe napięcia i konflikty.
W 2014 roku 40% światowej populacji będzie miało możliwość udziału w wyborach. Odbędą się pierwsze wybory od wybuchu kryzysu finansowego do Parlamentu Europejskiego, będziemy mieć wybory samorządowe w Polsce, a poza tym w kilkudziesięciu państwach na świecie odbędą się wybory do parlamentu lub wybory prezydenckie.
Biorąc pod uwagę rosnącą popularność takich ugrupowań, jak SYRIZA i Złotego Świtu w Grecji, Beppe Grillo we Włoszech, czy Partii Niepodległości w Wielkiej Brytanii może to zupełnie zmienić oblicze świata nie tylko w 2014 roku, ale też na kolejne kilka lat. Prawdopodobieństwo wyraźnej „zmiany warty” jest tym razem większe nie tylko przez zmęczenie obecnymi elitami, które dało się odczuć zwłaszcza przez kryzys, ale przede wszystkim przez to, że generalnie poparcie dla demokracji jest coraz słabsze.
Wszystko w ruchu – ekspansja urządzeń mobilnych
W 2013 roku na świecie sprzedano blisko miliard smartfonów, w porównaniu do 2011 roku liczba ta wzrosła zatem o ponad 100 proc. W 2016 roku ma być w użyciu ponad 2 miliardy smartfonów, zaś w 2018 blisko 3 miliardy. Już w 2011 roku sprzedano więcej tego typu urządzeń niż komputerów osobistych. Równie szybko rośnie rynek tabletów. W 2013 roku sprzedano ich 226 milionów sztuk, w porównaniu do 2011 roku to wzrost rzędu 107%. W 2015 roku liczba ta ma wynieść ponad 414 milionów i przekroczy sprzedaż urządzeń typu desktop (385 milionów sztuk).
Przypomina to wszystko dynamikę rozwoju Internetu w pierwszym okresie. Jakie będą tego konsekwencje? Czy wszyscy są gotowi, dostrzegają ten trend i będą potrafić go wykorzystać? Czy też stanie się tak, jak w początkach rozwoju Internetu, że niektórzy zupełnie zignorują raptownie rodzące się zmiany i potem będą musieli w wielkich bólach odrabiać straty?
Nie chodzi pewnie tylko i wyłącznie o gotowość, otwartość na zmiany, ale też szybkie nabycie umiejętności tworzenia i zarządzania treścią na rozmaitych urządzeniach mobilnych. A to, że wcale nie jest to takie łatwe pokazują przykłady wielu firm, które nie tylko mają już witryny mobilne, ale też aplikacje dostępne na wielu urządzeniach. Nie zawsze wszystko sprawnie i szybko działa, oj nie!
48% wszystkich maili w USA jest wysyłanych za pomocą urządzeń mobilnych. Jednocześnie 63% Amerykanów przyznaje, że kasuje maile, które nie mogą dobrze odczytać na swoim urządzeniu mobilnym.
Podobnie, jak Internet, tak samo urządzenia mobilne coraz bardziej będą zmieniać to, jak dokonujemy zakupy. W wielu krajach nie tylko księgarnie, ale małe sklepy, czy nawet kawiarnie i restauracje zaczynają mieć problemy. Sklepy internetowe oferują nie tylko niższe ceny, ale ich szybkość działania jest niewspółmierna do możliwości wyboru. Korzystanie z technologii mobilnych znacznie przyspieszy ten proces.
RAMKA
Aby przetrwać w nowym otoczeniu tradycyjne sklepy będą zmuszone zintegrować sprzedaż off-line ze światem online i mobile, nierzadko też zmniejszyć rozmiary sklepu (bardziej show-room), wprowadzić lub też ujednolicić dostępność kuponów rabatowych online i przez urządzenia mobilne, wprowadzić personalizacje, wykorzystać sprzedaż w modelach outlet lub też limitowany dostęp, pozwolić na wykorzystanie telefonu komórkowego w roli portfela (wirtualizacja półki sklepowej), eksperymentować z analizą danych (skorzystać z technik big-data?) w celu optymalizacji sprzedaży, podwyższeniu marży, zarządzaniu ceną i personalizacją.
oprac. własne na podstawie: 10 Trends Changing How You’ll Shop in 2014
Big data jest, jak kokaina
Big data is like cocaine (Big data jest, jak kokaina, ponieważ czujesz się inteligentny, seksy i mówisz dużo gównianych rzeczy), Big data is like teenage sex (Big data jest jak seks wśród nastolatków, ponieważ wszyscy o tym mówią, ale nikt tak naprawdę nie wie, jak to robić, wszyscy myślą, że każdy to robi, a zatem każdy mówi, że też to robi), Big data is like Brussels sprouts (Big data jest, jak brukselka ponieważ im częściej jej próbujesz tym bardziej jej pragniesz). Oto tytuły przykładowych artykułów, które ukazują nie tylko nadzieję związane z tym tematem, ale też nieco już pewne zniecierpliwienie.
Na pewno temat big data był jednym z tych tematów, które z jednej strony budziły fascynację, z drugiej trwogę i strach.
Wydaje się nieuniknione, że tak duża dostępność różnorodnych danych, która wciąż rośnie zmieni to, jak będzie prowadzony biznes w kolejnych latach. Z pewnością nie tylko biznes, ale też sfera publiczna, czy techniki kontroli obywateli.
Rozwój big data będzie miał miejsce równocześnie na trzech obszarach: technologii, ekosystemu i zastosowań. Technologie to przede wszystkim bazy danych, narzędzia analityczne, służące do wizualizacji danych, oprogramowanie, techniki integrowania danych rozmaitego typu (pochodzące z połączeń i rozmów telefonicznych, mediów społecznościowych, ruchu na stronach internetowych, systemów geo-lokalizacyjnych, transakcyjnych, czy w końcu dane biomedyczne i te pochodzące z monitoringu ulic i budynków). To wzrost szybkości przetwarzania danych, rozwój modeli analitycznych lub narzędzi pozwalających na pracę w chmurzę, czy na urządzeniach mobilnych.
Rozwój w ramach ekosystemu to przede wszystkim wzrost liczby firm, dostawców i konsultantów, czy pracowników posiadających odpowiednie kompetencje (data scienists, czyli osób łączących umiejętności myślenia biznesowego, społecznego i sprawnie poruszające się w ramach różnych języków programowania).
Szacuje się, że obecnie rynek usług big data tworzy 70 większych lub mniejszych firm. Jego wartość w 2012 roku wyniosła 11,59 miliarda dolarów, zaś w 2013 roku wzrosła o 61% do 18,1 miliardów dolarów. Prognozuje się wzrost rynku w kolejnych latach na poziomie 31% rocznie.
Ostatni obszar to zastosowania, czyli w jaki sposób i jak szybko technologie big data zmienią różne dziedziny życia społecznego i biznesu. Głośne stały się historie takich tuzów internetu, jak Netflix i Amazon. Obie firmy wykorzystały dostępne dane na temat ruchu na swoich witrynach i poddały je drobiazgowej analizie w celu wyboru konkretnych aktorów do swoich produkcji telewizyjnych. Żmudne castingi przegrały z tajnikami data science.
Big data to kolejne narzędzie kontroli społeczeństwa, które tym razem będzie kontrolowane w sposób permanentny, a jednocześnie niewidoczny. Agendy takiej kontroli to nie tylko agendy rządowe, firmy, czy instytucje, ale również my sami. Głównym cool topic w 2014 roku stanie się wearable technology, setki drobnych urządzeń, gadżetów, zegarków, czy wręcz części garderoby podłączonych do sieci, które umożliwią nam ciągły monitoring tego, jak chodzimy, ile spożywamy kalorii, czy z naszym organizmem jest wszystko w porządku, nie mamy w sobie żadnych niebezpiecznych wirusów, czy nasz sen jest prawidłowy itd., itp.
Blogsfery i nowa odsłona dziennikarstwa
W 2013 roku dało się już zauważyć pierwsze symptomy zmęczenia Facebookiem. Liczba użytkowników nie tylko przestaje dynamicznie rosnąć, ale też ci, którzy korzystają robią to coraz rzadziej. Rośnie zapotrzebowanie na serwisy, które przywiązują uwagę do ochrony prywatności.
W 2014 roku przyspieszy proces profesjonalizacji i komercjalizacji blogów, szczególnie w Polsce, bo w USA jest to doskonale widoczne. Zresztą o gwiazdach blogsfery coraz trudniej mówić, jako o blogerach. Zaczynają tworzyć grupę nowych, sprawnych graczy w obrębie mediów. Właściwe to bardziej pasuje do nich określenie twórcy, eksperci, czy cybernetyczni celebryci. A ostatnio również: działacze (kilku polskich blogerów postanowiło założyć stowarzyszenie). Te i podobne określenia na pewno pasują do wybranych, najbardziej znanych. Poza tym coraz trudniej jest mówić o jednej blogsferze.
Nadal będzie postępować ewolucja i adaptacja do nowych warunków „tradycyjnych” dziennikarzy. Wystarczy przypomnieć o dość udanym (podobno, bo na pewno tego nie wiemy) wprowadzeniu kolejnego modelu płatności za treści przez NYT, czy pojawienie się nowej formy długich, pogłębionych artykułów pisanych specjalnie do internetu i na urządzenia mobilne. Takie teksty, jak opublikowany na internetowych stronach New York Times „Snow fall” , „The Lobotomy Files” pokazany na stronach Wall Street Journal, czy też ostatnia produkcja Gazety Wyborczej w tym stylu: „Boskie Światło”. pokazują, że „tradycyjne” dziennikarstwo nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa i zaczyna coraz lepiej rozumieć, jak można wykorzystać internet do pokazania swojej przewagi nad nowymi graczami.
Także wymagające sporego wsparcie dziennikarstwo śledcze nie ustaje w wysiłkach tworzenia nowych form organizacji i modeli finansowania, szczególnie tworząc niezależne organizacje non-profit. Na pewno w 2014 roku takich inicjatyw, jak: Pro Publica, Center for Investigative Reporting w USA, czy The Bureau of Investigative Journalism w Wielkiej Brytanii pojawi się znacznie więcej w różnych częściach świata (por. Global Investigative Journalism: Strategies for Support).
Podkreślana do tej pory wyraźna opozycja między blogerami, a dziennikarzami powoli będzie zanikać. Zmierzać będziemy w kierunku nowego modelu funkcjonowania profesjonalnych treści (płatności albo obniżanie kosztów, por. praca blogerów lub serwisów blogowych).
Por.więcej
Big Data – mapa jest tym samym, co terytorium
Trendy technologiczne 2014 – komentarz do raportu Gartnera
2013 review the biggest disappointments
Wikibons big data research agenda technology ecosystem and application